Kiła w Polsce. Statystyki szybują w górę

Liczba zakażeń kiłą dramatycznie wzrasta. Tylko w ciągu pierwszych 4 miesięcy br. było ich o 150 proc. więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. W praktyce to może być dopiero wierzchołek góry lodowej. – Rzeczywistą skalę zachorowań trudno ocenić. (...) Dramatem jest to, że mamy kiłę wrodzoną – mówi dr Grażyna Cholewińska-Szymańska, wojewódzki konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych.

Kiła w Polsce jest najczęściej notowaną chorobą przenoszoną drogą płciową. I jak przyznaje dr Grażyna Cholewińska-Szymańska, w naszym kraju od 2014 roku utrzymuje się trend wzrostowy zakażeń. Rocznie przypadków kiły jest ponad 2 tysiące. Wszystko wskazuje, że ten rok może być - niestety - pod tym względem rekordowy.

Tylko od początku roku do końca kwietnia odnotowano w Polsce 1050 przypadków kiły, podczas gdy w analogicznym okresie roku 2022 było ich 434 (dane NIZP-PZH - red.).

Kiła wrodzona: takich przypadków nie widzieliśmy od lat

– Kiła jest głównie zakażeniem współistniejącym z HIV. Większość przypadków w kraju dotyczy młodych mężczyzn o orientacji homoseksualnej. Przypadki zakażeń u kobiet występują zdecydowanie rzadziej, a ich obecny wzrost ma związek z napływem uchodźców – mówi ekspertka.

- Szczególnie niepokoi nas fakt, że w Polsce zaczęły się przypadki kiły wrodzonej, czego nie było od 40 lat – zaznacza konsultant. Z danych NIZP-PZH wynika, że w tym rok odnotowano już dwa takie przypadki.

Jak wyjaśnia, kiła wrodzona dotyczy dzieci zakażonych matek, które zachodząc w ciążę, nie miały świadomości tego problemu. Te przypadki to też efekt braku odpowiedniej diagnostyki w kierunku chorób wenerycznych wśród ciężarnych - mimo że wymagają tego obowiązujące przepisy. Ginekolodzy powinni zlecać diagnostykę w tym kierunku dwukrotnie, w pierwszym trymestrze i pod koniec ciąży. - Niestety - komentuje nasza rozmówczyni - dzieci z wrodzoną kiłą będą się z nią mierzyć już przez całe życie.

Kiła w Polsce: widzimy tylko wierzchołek góry lodowej

Dr Cholewińska-Szymańska przyznaje, że oficjalne statystyki nie pokazują pełnego obrazu epidemiologicznego, ponieważ wielu zakażonych wstydzi się choroby i leczy w prywatnych gabinetach albo wcale. W rzeczywistości skala zachorowań jest zdecydowanie wyższa. Jaka? Trudno ocenić.

Na rozprzestrzenianie się zakażenia wpływa też fakt, że spore grono osób, które są zakażone, w ogóle o tym nie wie lub jest diagnozowana w późnym stadium choroby, co oznacza, że przez długi czas stanowi potencjalne źródło zakażenia dla kolejnych osób.

Jak przypomina dr Cholewińska-Szymańska, ryzyko zakażenia chorobami wenerycznymi dotyczy każdej aktywnej seksualnie osoby i w każdym wieku.

Z danych NIZP-PZH wynika, że najwyższa zapadalność na kiłę dotyczy województwa mazowieckiego. W 2020 r. leczono w tym regionie 25 proc. wszystkich przypadków tego zakażenia w kraju. W tym samym czasie w województwach lubelskim i świętokrzyskim odnotowano pojedyncze przypadki. W ocenie ekspertów NIZP może to być efekt tego, że w województwie mazowieckim często mieszkają i pracują osoby napływowe nie tylko z różnych części Polski, ale też z zagranicy. Problem leży też w tym, że tak duże różnice mogą wskazywać na różną skuteczność w diagnozowaniu i raportowaniu chorób przenoszonych drogą płciową w zależności od województwa.

Jak zwraca uwagę dr Cholewińska-Szymańska, samo leczenie zakażonych kiłą jest dosyć proste - wymaga podania penicyliny. - Ale choroba musi być najpierw właściwie zdiagnozowana. Z tym mamy duży problem - podkreśla.

Powód? - Na przestrzeni lat zmieniły się nasze zachowania seksualne. W efekcie kiłę dziś widzimy na policzkach, gardle, na podniebieniu. Wcześniej były to narządy płciowe. Ta zmiana sprawia sporo kłopotów, szczególnie lekarzom “starej daty”. Mimo wzrostu zachorowań w kraju coraz rzadziej wykonuje się testy kiłowe. Coraz mniej ośrodków nimi w ogóle dysponuje – zaznacza Cholewińska-Szymańska.

Specjalistka zaznacza, że chociaż sytuacja jest niepokojąca, to brakuje opracowania i wdrożenia odpowiednich działań systemowych, które pozwoliłyby to zmienić. W jej ocenie obecnie szczególną rolę w walce z tym zakażeniem mają do odegrania lekarze, którzy muszą zacząć pytać swoich pacjentów o życie seksualne - zarówno młodych, jak i tych starszych. W tym drugim przypadku pamiętając, że choroby weneryczne to wcale nierzadka „pamiątka” z pobytu w sanatoriach.


Źródło: infoWire.pl | Katarzyna Lisowska | Puls Medycyny

Serwis z pewnością docenią wszyscy przyszli rodzice. Tutaj mogą szybko zweryfikować, które leki zostały objęte programem Ciąża Plus, czyli są bezpłatne dla kobiet spodziewających się dziecka.

Wystarczy wpisać nazwę preparatu do wyszukiwarki, by już po chwili przeglądać jego szczegółowy opis. Osoba zainteresowana znajdzie tu informacje, dzięki którym będzie mogła świadomie i odpowiedzialnie przyjmować leki, a mianowicie: skład produktu, działanie, wskazania, przeciwwskazania, dawkowanie, interakcje, działania niepożądane, ostrzeżenia itp.

Zapewniamy dostęp nie tylko do opisów darmowych leków dla kobiet w ciąży, lecz także wszystkich innych produktów dopuszczonych do obrotu w Polsce. Umożliwiamy również wyszukiwanie konkretnych chorób i weryfikację, które produkty są stosowane w leczeniu poszczególnych schorzeń.

Regularnie aktualizujemy serwis i zawsze podajemy dane zgodne z obowiązującym obwieszczeniem Ministra Zdrowia w sprawie wykazu refundowanych leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych.

O programie Ciąża Plus

Dzięki programowi Ciąża Plus przyszłe mamy mogą uzyskać bezpłatne leki, przyczyniające się do utrzymania dobrego stanu zdrowia ciężarnej i odpowiedniego rozwoju dziecka. Dostęp do darmowych terapii jest gwarantowany wszystkim kobietom w ciąży od momentu jej stwierdzenia przez specjalistę w dziedzinie położnictwa i ginekologii, lekarza w trakcie odbywania tej specjalizacji lub położną.

Pierwsza lista refundacyjna, która wprowadza bezpłatne leki dla ciężarnych, to ta obowiązująca od 1 września 2020 roku. Uwzględniono na niej 114 produktów leczniczych, najczęściej stosowanych przez kobiety w ciąży. Refundowane zostały między innymi: insuliny, hormony tarczycy, heparyny drobnocząsteczkowe oraz progesteron. Jak zapowiedział resort zdrowia, lista ma być weryfikowana i uzupełniana o kolejne preparaty.

Receptę dla przyszłej mamy wypisze ginekolog lub położna, którzy stwierdzili ciążę. Osoby te mogą wydać pacjentce zaświadczenie, na podstawie którego receptę na lek refundowany wystawi inny lekarz. Dokument będzie ważny przez cały czas trwania ciąży, ale nie dłużej niż 15 dni po spodziewanej dacie porodu, wpisanej w zaświadczeniu.